czwartek, 23 października 2014

trzy dobre dni


wtorek: 100/100 kcal
* szkl bulionu (15)
* 3/4 szkl maślanki (85)

środa: 100/100 kcal
* pół szkl maślanki (60)
* zupka na bulionie (40)

czwartek: 100/100 kcal
* pół szkl maślanki (60)
* zupka na bulionie (40)

Cześć najukochańsze! Tak przedstawiają się bilanse z 3 pierwszych dni wychodzenia z głodówki tylko na płynach. Pierwszy posiłek był rano przed wyjściem do szkoły (ok. 7), drugi po powrocie (ok. 16:30). Żadnego załamania, żadnego napadu, żadnego podjadania. Jestem z siebie zadowolona. Na płynach pozostaję do końca tego tygodnia, ale na te 3 pozostałe dni zwiększam sobie bilans do 150 kalorii. Mam nadzieję, że nadal wszystko będzie dobrze, a od przyszłego tygodnia zaczynam powolutku jeść. 

W ciągu tych trzech dni nastroje naprawdę przeróżne. Czasem depresja tak wielka, że zwleczenie się rano z łóżka to już był dla mnie wyczyn, spojrzenie przez okno na tę wspaniałą wietrzą, minusową pogodę i miałam ochotę biegiem wracać do łóżka, ale niestety - tydzień miałam tak zawalony sprawdzianami i kartkówkami, że nie mogłam sobie na to pozwolić. Dwa swetry, płaszcz, rękawiczki i w drogę, a i tak marzłam. Dziś dziewczyny powiedziały, że znów mam sine usta, Ala zapytała, czy się głodzę, zagrałam śmiejąc się i mówiąc, że chyba sobie żartują, nie ma żadnego odchudzania. I po temacie. Wczoraj byłam na testach alergicznych, wyszło troszkę na kurz, nic poza tym. Za dwa tygodnie mam na pokarmowe. 

Dzisiejszy dzień jest przyjemny. Ostatnie dwa od razu po przyjściu ze szkoły i zjedzeniu zupy spędzałam zamknięta w pokoju i aż mnie momentami telepało, tak bardzo dawał się we znaki ten głód psychiczny, chęć zapchania się. Dziś przyjęłam inną strategię. Trzy godziny spędziłam w kuchni w towarzystwie jedzenia i mamy. Upiekłam babkę ziemniaczaną dla nich na jutrzejszy obiad, dużo wspólnego gotowania i rozmawiania z mamą, przygotowałam im kolację, pozmywałam stosy naczyń i ogarnęłam kuchnię. Uspokoiłam się, teraz siedzę zrelaksowana popijając wodę i piszę tego posta. Jest dobrze. 

Jutro idę z przyjaciółmi i M. na maraton horrorów do kina: "Anabelle" i "Egzorcysta". Będę się bała jak jasna cholera, bo definitywnie nie oglądam horrorów, ale będę miała rękę M. do ściskania, będzie dobrze. Śmiesznie tak, jesteśmy razem, ale śmiesznie. Ja mam w głowie teraz na pierwszym miejscu dietę, nie Jego. Zaniedbuję trochę i Jego i przyjaciółki. Mogłabym teraz wyłączyć się kompletnie ze świata na czas odchudzania, tylko to jest dla mnie najważniejsze, osiągnąć cel i powrócić do tego wszystkiego - perfekcyjna. Nie wracam po kinie do domu, śpię u Sary, oby tylko nie szykowała żadnego śniadania przed sobotnimi zajęciami w szkole, błagam.

Jutro w końcu wolny dzień, żadnych sprawdzianów i tylko 4 lekcje. Odpocznę, nareszcie. Teraz z uśmiechem na twarzy idę poczytać o Waszych dzisiejszych sukcesach, najcudowniejsze. Miłego wieczoru.



 16 dni do mojej imprezy osiemnastkowej.
19 dni do moich prawdziwych urodzin. 
Najlżejsza, jak tylko się da. 

6 komentarzy:

  1. cieszę się, że tak dobrze Ci idzie, mam nadzieję, że uda ci się na spokojnie wyjść z głodówki.
    Jestem moją inspiracją, nigdy się nie poddawaj :) Trzymaj się skarbie.
    http://proanaewelyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej chwili chciałam napisać, że jest dumna. Ale gdzie tam - to tak jakbym przypisała sobie część zasług za to, że Tobie tak świetnie idzie. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tak wspaniale sobie radzisz. Póki co ja mogę pomarzyć o takiej samokontroli. Nie podjęłabym się chyba tak długiej głodówki (z naciskiem na chyba) ani jedzenia po 100 kalorii, ale utrzymywanie 1000 kalorii obecnie jest dla mnie trudne. Nie wiem, czy zejdę lub czy dużo z takiego poziomu 1000 kalorii, bo zamierzam wiele ćwiczyć. No ale nie o mnie - pokonujesz granice ludzkiej wytrzymałości. Po prostu Cię uwielbiam. Będę Ci to pisać i pisać po stokroć. Żebyś wiedziała, że mocno trzymam kciuki za realizowanie przez Ciebie Twoich planów. Wierzę w Ciebie. Przyznam, że gdy otworzyłam tego posta na chwilę wstrzymałam oddech. Zobaczyłam 100/100, 100/100 i 100/100. Podejrzewam, że otwieranie następnego posta będzie jeszcze bardziej dla mnie stresujące i chyba wybuchnę z radości widząc 150/150 (albo trzykrotne takie bilanse, zależy kiedy napiszesz). Tak więc czekam, chcę wybuchnąć z radości! Jesteś mega! Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałam coś napisać ale Red Queen powiedziała wszystko o czym myślałam w tej sprawie. Brawo mała! Pozdrowionka ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. mogłabyś sobie jeszcze robić jakieś kompoty z owoców np jabłko ugotować rozgotować o i taką wodę smaczną sobie pić :) to taki mój pomysl :P
    a poza tym to widzę że szczęśliwa więc ja tam radzić nic nie musze ładnie ci idzie :)
    powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. jej piękne bilanse :)

    http://thinchudosc.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale ty jesteś silna kochana! Z każdym postem coraz bardziej thinspirujesz :*

    OdpowiedzUsuń