czwartek, 10 kwietnia 2014

29. 1,5 tygodnia zabijania siebie.

Miał tu być post. Post dodany 31 marca - ważenie po dwóch tygodniach diety. Wskazała 61,5kg. Dawno nie widziałam tej jedynki po szóstce. Miało być nadal pięknie. Teraz pewnie ważę tonę.

Potrzebuję oczyszczenia. Potrzebuję uwolnienia od tych kilogramów jedzenia, które wpycham w siebie codziennie od 1,5 tygodnia. Jest tak strasznie, tak pusto, tak tłusto, tak grubo. Myślałam, że jestem szczęśliwa nie licząc, nie kontrolując, żrąc ile wlezie i co popadnie. Jasne, że się myliłam. Kurwa mać! Nienawidzę siebie tak okropnie! Potrzebuję nauczki, potrzebuję kary!

Muszę się oczyścić. Muszę pozbyć się tego napchanego boilera, tej opony, tych kich przepełnionych żarciem. Piję senes. Jutro głodówka.

Męczę się, czytam Nasze rozmowy, analizuję wszystko, to zakochanie znów do mnie wraca. Zbyt dużo patrzenia w te niebieskie oczy... 

5 komentarzy:

  1. Jesteś ode mnie dwa lata starsza, ale mamy dokładnie tyle samo wzrostu i nasza waga początkowa była identyczna. Ja zawalałam cały marzec i teraz biorę się w garść, bo na mojej wadze też pojawiła się liczba większa niż 60 kilogramów.
    Pamiętaj, musimy się wspierać, razem damy radę i przetrwamy napady! :) Trzymam mocno kciuki, bo naprawdę doskonale Cię rozumiem :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaglądałam tu do Ciebie od czasu do czasu. Zastanawiałam się właśnie, dlaczego Cię nie ma. Może po prostu pochłonęła Cię nauka? Martwiłam się, że okaże się, że będzie tak, jak to dzisiaj przedstawiłaś. Wiedz, że z najgorszego obżarstwa da się wyjść. Błądzę wciąż wśród tych samych liczb na wadze, ale myślę, że i tak jestem na to dobrym przykładem. Bo to kompulsywne dziadostwo bardzo mi doskwiera. Wierzę w Ciebie, Kleopatro. To imię jest bardziej królewskie niż moje Red Queen ;) Jesteś silna. Powtarzaj to sobie. Usłysz ten głos. To prawdziwa Ty przemawia do Ciebie. Ściskam. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej... tak czytam i nasuwa mi się jedno słowo... depresja...
    Słońce może warto pomyśleć o lekarzu od tej specjalizacji?
    Stabilizatory nastroju mi pomogły, w Twojej historii ujrzałam siebie sprzed roku. Broniłam się przed lekami bo uparcie wolałam dać sobie radę sama. Po za tym wstydziłam się depresji i tego że nie mogę zapanować sama nad sobą. Nie chciałam brać leków które zaliczają się do psychiatrycznych. Ale powiem Ci szczerze że jak już dobrali mi leki jest mi o wiele łatwiej chudnąć. Czuję że mam większą kontrolę.
    Trzymam kciuki i zapraszam do mnie: trzebabyctwardym.blogspot.com
    Jakbyś się męczyła z pokusami to polecam sklep: guiltfree.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. znam to idiotyczne kółeczko. Przechodzisz na diete, liczysz kalorie, nie radzisz sobie, rzucasz to myśląc ze jak będziesz wolna od kalorii, będziesz szczęśliwsza, zaczynasz jeść niezdrowo, jestes tlusta i gruba, zalamujesz się jeszcze bardziej, przechodzisz na kolejną restrykcyjną diete... Niech to się w koncu skonczy!!!:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Skąd ja to znam. Chyba wiele z nas to zna. Grunt to przestać się objadać. Dać sobie po łapach i powiedzieć stop, bo inaczej te błędne koło nigdy się nie skończy.

    OdpowiedzUsuń