niedziela, 30 marca 2014

28. Lepiej.

30.03 - dzień czternasty

8:30 2 chrupkie z serkiem śmietankowym, pomidorem, ogórkiem (65)
13:00 żurek (300), brokuły (75), surówka z marchwi i pora (80)
razem: 520 kcal

55 min marszu/truchtu (6 km)
2 x 60 min rower (2 x 15 km)

Nie lubię weekendów w domu. Tak mi ciężko wtedy z jedzeniem. Mama rozwrzeszczała się na mnie, kiedy po zjedzeniu tego jej żurku, zaczęłam gotować sobie brokuły. Bo przecież jest drugie! Są pyszne kotlety schabowe w grubej panierce i frytki smażone w głębokim tłuszczu. Tak bardzo mniam. Że nic nie jem, że najlepiej to piłabym tylko wodę, że po co biegam! Tak bardzo jej nie lubię, gdy zaczyna świrować.

Dziś niby ogólnie niedużo, ale strasznie nieregularnie i zbyt dużo na raz. Ciągle czuję w sobie takie fizyczne i psychiczne uczucie przygniecenia wczorajszą porażką. Gdyby nie to jutro z czystym sumieniem mogłabym wejść na wagę, a tak boję się jej jak jasna cholera. 

Dziękuję Wam kochane za wsparcie, za komentarze, za Waszą obecność. Tak mi o wiele lżej, kiedy wiem, że nie siedzę w tym sama i nie czuję się aż tak samotnie. 

10 komentarzy:

  1. Och, dobrze, że nie zjadłaś tych frytek i schabowego.
    A co do wagi - wczorajszego dnia już nie cofniesz, ale dziś bilans miałaś piękny, więc nie powinno być źle :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślę trochę ciepła. Na więcej mnie dziś nie stać, ale ciepło to jest szczere i prawdziwe. Znam ten posmak porażki, no ale - dziś bilans ładny. W najgorszym razie przesunęłaś swój sukces dniem wczorajszym o kilka dni, to wszystko. Trzymaj się, ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy może mieć gorszy dzień. Ważne, żeby był to jeden dzień, a nie dwa czy trzy :) powodzenia jutro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana nie myśl o wczorajszej porażce. To już jest przeszłość, teraz skupiaj się, by teraźniejszość była jak najlepsza pod względem diety ;)
    Super bilans ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też nie cierpię weekendów w domu... ehh.. to patrzenie na ręce i ciągłe wtykanie na siłę jedzenia ..
    No ale musimy jakoś to przetrwać!! :)
    Trzymaj się chudziutko !! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, zdecydowanie weekendy są najgorsze. Ale ja już na szczęście nauczyłam się skutecznie omijać posiłki i iść dalej w diecie. Nic nie jest straszne, gdy się czegoś bardzo chce.
    Pozdrawiam, trzymam kciuki i dodaję do czytanych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się tam cieszę, że moja mama to taka osoba, co rozumie ideę zdrowego odżywiania. Bo o ile rozumiem zmartwienie o głodówki to akurat lepiej, że chce odżywiać się zdrowo, lepiej dla serce, ciała i ducha.
    Super dużo ćwiczysz. Dużo ruchu przede wszystkim, dzięki temu nie powinnaś się stresować wagą, no i oprócz zjadłaś naprawdę malutko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Weekendy w domu są ciężkie. Gratuluję ćwiczeń i zapraszam:
    greenskinnygirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Martwi się.. gorzej gdy przeradza się to właśnie w coś takiego. Nie da rady, żeby gotowała jakoś zdrowiej? Czy raczej nie jest osobą, którą da się namówić do zdrowego trybu życia?
    nie dawaj się i rób swoje ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam podobnie. W weekendy dopada mnie straszna ochota jedzenia. W ogóle gdy siedze w domu i sie nudzę pierwsa myśl to : JEŚĆ.
    Trzeba to jakos kontrolować :(
    Trzymaj sie kochana.

    OdpowiedzUsuń