czwartek, 27 marca 2014

25. Żywcem pogrzebana.

27.03 - dzień jedenasty

7:15 mleko 2,0% (60) płatki fitness (90)
10:30 serek wiejski (120)
12:30 marchewki (32)
17:30 zupa jarzynowa (120)
razem: 422 kcal

25 min ćwiczeń z Mel B
25 min na x-boxie
100 brzuszków
100 przysiadów

Teraz, kiedy z głośników płynie chrapliwy i tak cholernie przeszywający głos Janis, przenoszę się do innego wymiaru. Do tych magicznych, spowitych psychodeliczną mgłą i papierosowym dymem lat 60. Zawsze twierdziłam, że urodziłam się o 50 lat za późno i nigdy nie przestanę tak myśleć. Co ja bym dała, żeby wówczas żyć. Brak tej wszechobecnej nienawiści, komercji, konsumpcjonizmu, pogoni za pieniądzem i zamartwiania o przyszłość. Żyłabym tylko... muzyką, miłością, pokojem i wolnością. Tak, przed Wami duchowa hipiska i pacyfistka. 

Nie wspomniałam o Janis tylko ze ze względu na muzykę. Od wielu lat jest dla mnie ikoną i jedną z najważniejszych artystek, jednak nie tak dawno miałam okazję poznać ją dogłębnie z tych nieznajomych dla mnie stron jej osobowości. Przyjaciółki sprawiły mi wspaniały prezent i w listopadzie na moje 17 urodziny otrzymałam biografię Janis. Wiecie, po przeczytaniu jej czułam, że jestem tak bardzo do niej podobna. Wszystkie jesteśmy. Urodzona w małej mieścinie, gdzie z jej nadwagą i pryszczatą cerą została znienawidzona przez rówieśników i starszych, którzy w dupie mieli jej ogromną inteligencję i zamiłowanie do sztuki oraz bardzo nieprzeciętny talent. To dziecięce już wyszydzanie palcami na zawsze pozostało w jej psychice. Depresja związania z nieakceptacją samej siebie doprowadziła ją do skraju samotności. Zmieniała facetów każdej nocy, lecz w głębi duszy nie wierzyła w to, że może zostać przez kogokolwiek pokochana. Jak to ona? Ta najbrzydsza? Uroniłam przy tej książce tak wiele łez. Janis była wielką postacią. Popełniła wiele błędów, bo kto inny doprowadził do jej śmierci jak nie ona sama? Speed, heroina, alkohol, speed, heroina, alkohol. Udawała gwałtowną, wybuchową, wulgarną osobę, lecz w środku była tylko zagubioną, wrażliwą istotką wiecznie nienawidzącą samej siebie.

 

Dziś jest nostalgicznie i melancholijnie. Tak strasznie dopada mnie szkolna rutyna. Chciałabym się stąd gdzieś wyrwać na kilka dni, uciec nie oglądając się za siebie. Męczy mnie i nudzi to wszystko. Nie mam ochoty siadać do żadnej chemii, do żadnej fizyki. Nie mam ochoty pokazywać się w szkole. Mogłabym wrócić tam za kilka miesięcy - c h u d a. Nie chcę żeby ludzie zapamiętywali mnie jako olbrzyma, jakim teraz jestem. Niech czas szybciej mija.

Głaskanie powolutku wychodzących na wierzch obojczyków, kości biodrowych i żeber staje się powoli moją małą przyjemnością...

3 komentarze:

  1. boże a myślałam że tylko ja powinnam się urodzić w '60 :X najlepiej gdzieś w kalifornii :C myślę że wtedy byłabym szczęśliwa... teraz mam wrażenie że nie da się być szczęśliwym...:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ludzie widzą tylko speed - heroinę - alkohol, tylko to, co wyrazem wewnętrznego bólu, krzyku, to są ślepi. No i przecież są. To samo jest z ED. Widzą niejedzenie, albo - choć kompulsy są raczej kwestią potajemną i intymną, obżeranie się.

    I ja chętnie bym się wyrwała z mojej rzeczywistości, za bardzo zalewa mnie szarością. Dobrze, że u Ciebie taki ładny bilans i ćwiczenia. Jestem dumna z Ciebie. Stay Strong Kleopatro ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pacyfiści nie walczyli przeciwko używaniu broni nuklearnej? Wcale nie było wtedy tak kolorowo... nigdy zresztą nie było. Idealizujemy minione lata... i zawsze tak jest, zawsze będziemy mówić, że kiedyś było lepiej...

    Nic nie jest takim jak się wydaje...
    Wolę słyszeć męskie głosy, więc mam całą listę ukochanych wokalistów, a wokalistki, których głos mnie hipnotyzuje mogę na palcach jednej ręki policzyć i Janis jest wśród nich. Niesamowity głos, strasznie oryginalny.

    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń