niedziela: ok. 560 /150 kcal
* 400 ml kefiru 0 % (110)
* pół talerza rosołu z makaronem (150?)
* 2 łyżki bigosu, 2 łyżki ziemniaków, ogórek i burak konserwowy (300?)
Ech, zostałam dziś zmuszona do zjedzenia rodzinnego obiadu przy stole. Gdy już brałam talerz z zamiarem "zjedzenia" w swoim pokoju, mama zatrzymała mnie podniesionym głosem, że nigdzie nie idę i mam zjeść z nimi. I tak miałam wypełniony żołądek tym śniadaniowym kefirem, którego wypiłam prawie 0,5l. Siedziałam więc przy tym stole jak na skazaniu i siorbałam rosół i marchewkę, zjadłam kilka makaronów, reszty nie zmieściłam. Na drugie nałożyłam możliwie jak najmniejszą akceptowalną przez mamę normę, po czym usłyszałam, że i tak praktycznie nic nie zjadłam. Nie uznaję tego jako napad. Nie byłam szczęśliwa, gdy jadłam ten obiad. To nawet nie było specjalnie smaczne. Bałam się, że gdy spróbuję takiego jedzenia, włączą mi się te utajone kompulsy, przełamie bariera i zacznę za przeproszeniem wpieprzać. Ale nie, wstałam grzecznie od stołu, nawet nie wypchana, ot po prostu najedzona i podziękowałam. Dzień zaznaczam jako niezaliczony, oczywiście, ale nie z powodu własnej słabości. W tej porażce krył się mój osobisty sukces. Dzisiejsza niedziela była przyjemna, cały dom gości, rodziny. Kochany 8-miesięczny braciszek i zabawa nim. Upiekłam śliczną, pachnącą tartę z jabłkami, którą wszyscy chwalili. Cieszę się, że im smakowała. Ja jej nie potrzebuję.
Będą mnie teraz bardziej obserwować, na pewno. Całe szczęście, że tylko w sobotę i niedzielę jemy razem w domu. W ciągu tygodnia każdy inaczej wraca ze szkoły/pracy, więc będzie dobrze. Zacznę jeść jak planowałam. Zdrowo, malutko, ciągle wychodząc z głodówki, ale już pokarmy stałe. Dwa przyszłe weekendy raczej nie będę liczyć, ale po prostu jeść jak najzdrowiej i jak najmniejsze porcje tego świątecznego, a następnie 18-nastkowego jedzenia. Będzie dobrze, musi być.
Dziś rano weszłam na wagę: 59,1 kg. Czyli bez efektu jojo po głodówce. Nawet powolutku spada, to dobrze. Spodnie też są na mnie luźniejsze. Wujek stwierdził, że zeszczuplałam. Ten dzisiejszy dzień to tylko malutki kroczek w tył, który oddalił mnie od celu, a nie źródło nienawiści do siebie i czarnej rozpaczy. Spokój, determinacja i siła - to co najważniejsze musi mną kierować. Trzymajcie się, najdroższe.
cudownie ci idzie, 540 kcal to nie dużo :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się rodziną, u mnie mama niby mnie pilnuje, ale ma tyle na głwowie, że nawet nie zareagowała jak wywaliłam cały obiad do kibla, czuję sie fantastycznie, a waga leci niesamowicie, rano było 49,8 wieczorem 49, może jak się obudzę będzie jeszcze mniej :) To dzięki tobie jest ta głodówka, ty mnie zmotywowałaś <3
Trzymaj się piękna <3
zazdroszczę wytrzymałości na głodówce, od poczatku śledzę twoje zmagania z wagą i jestem po dużym wrażeniem, ja niestety nie miałam ostatnio takiego szczęścia jak ty, ciągle cos jadłam, wpychałam w siebie tony jedzenia - teraz nie moge na siebie patrzeć ;/ Dzięki twojej wytrwałości tez od jutra zaczynam głodówkę i mam nadzieje że wytrzymam na niej tak jak ty , jestem dobrej mysli ;* zapraszam do mnie na bloga, na razie nie ma tam dużo postów bo dopiero zaczynam : http://szczescie-chudosc.blogspot.com/ ;* Powodzenia w dalszym chudnięciu <3
OdpowiedzUsuńKochana pierwszy raz jestem na twoim blogu i boze jestes taka idealna!
OdpowiedzUsuńPowodzenia <3
Tyle zielonych dni na głodówce? Otwieram oczy ze zdumienia, gratuluję i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń+ dodaję :*
Widocznie ta głodóka to jednak lekarstwo na kompulsy :D
OdpowiedzUsuńhej, wg mnie dobrze że sobie zjadłaś ;) bo pewnie twój organizm już trochę był głodny, a taki mały posiłek w twojej wielkiej walce nie przeszkodzi ;D poza tym i mama się nie martwi o ciebie więc super myśle.
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze :)
zazwyczaj na stabilizacji chudnie się jeszcze z połowe tego co sie straciło na głodówce, tak słyszałam ;)
ja myśle że to nie krok w tył, raczej test, zdałaś go zjadłaś tylko tyle ile musiałaś, bez napadu, bez myśl - a jutro zjem to... bez emeocji, zjadlaś i poszłaś dalej, to sukces.
Powodujesz ogromny uśmiech na mojej twarzy i dumę, ale jednak najmocniej wiarę w to, że niebawem wszystkie będziemy takie, jakie się sobie śnimy :) przesyłam mnóstwo ciepła (bo motywacji już nie potrzebujesz- sama nią jesteś:)) :*
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu zrobiłabym to samo. Też nie uważam, żebyś cokolwiek zawaliła. Są takie sytuacje i możemy z nich zrobić to, co najlepsze.
OdpowiedzUsuńZachowałaś się super, jedzenie Cię nie wciągnęło więc to jest dowód zmian jakie w Tobie zachodzą :))) Mam szczerą nadzieję, że skończyłaś z przeszłością i teraz stajesz się nową, super perfekcyjna Ty o jakiej marzyłaś <3 Ściskam gorąco choć na dworze chłodno :*
OdpowiedzUsuńWszystko wyszło bardzo dobrze. Mimo drobnego potknięcia Ty nie upadłaś. Nie miałaś napadu, nic się nie stało, a tych kalorii nie było aż tak bardzo dużo. W sumie powiedziałabym, że malutko, ale po głodówce rozumiem, że można mieć zupełnie inne postrzeganie.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie mocno kciuki. Buziaki od La rose rouge.
co tam u ciebie?
OdpowiedzUsuńGdzie zniknęłaś? Martwię się
OdpowiedzUsuńCzym jest milczenie? Daj jakiś znak, bo nie wiemy, czy może nie odbiło się ostatnie jedzenie na Twoim zdrowiu jakoś.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
można się z Tobą jakoś skontaktować? mail?
OdpowiedzUsuńHej ;) Co się dzieje, czemu cię tyle nie ma??
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko ok i zapraszam do mnie;
all-i-want-is-to-be-weightless.blogspot.com
Kochanie, to nic złego. Jedna porażka jest do wybaczenia zwłaszcza że poprzednie dnie były u ciebie cudowne. Pamiętaj jednak, żeby za często nie pozwalać sobie na takie porażki. Trzymam za ciebie kciuki, bardzo mi się twój blog spodobał dlatego dołączam do obserwatorów.
OdpowiedzUsuńA w wolnej chwili zapraszam do mnie, dopiero zaczynam i jestem nowa, dlatego przydało by się jakiekolwiek słowo na początek. Pamiętaj kochanie, aby skomentować mój najnowszy wpis, dzięki temu będę wiedziała, że mnie odwiedziłaś --> http://elinnxx.blogspot.com/
Gdzie jesteś kochana? Co się dzieje?
OdpowiedzUsuńhttp://starvingfor4perfection.blogspot.com/
co się dzieje?
OdpowiedzUsuńTez mialam problem z mama, specjalnie jak juz cos jadlam to przy niej, a ona i tak mowila ze nic nie jem...teraz staram sie jej unikac :p a w Twoim obiedzie najwazniejsze ze sama nie czulas sie az taka obżarta, mozesz byc z siebie dumna! :D
OdpowiedzUsuńhttp://proanamariana.blogspot.com/?m=1
Martwię się. Widziałam, że dziś byłaś na moim blogu, więc mogę przynajmniej uspokoić się, że żyjesz. Rozumiem, że napiszesz w stosownym w Twoim mniemaniu czasie i szanuję to. Ale brakuje tutaj Ciebie i Twojej chwały. Cokolwiek się dzieje/działo, to jej nie przekreśla i dalej możesz zdobywać szczyty. Jestem ciekawa, jak udała Ci się impreza osiemnastkowa i składam Ci oczywiście najserdeczniejsze, choć chyba trochę spóźnione (o dwa dni?) życzenia:
OdpowiedzUsuńZdrowia, szczęście, samoakceptacji, spełnienia marzeń, wewnętrznej równowagi, osiągania tego, o czym wstyd pomyśleć i o czym niektórym się nie śni. Chudości. Silnego umysłu i chudego, ale i zdrowego ciała. Życzę Ci też, by żadne teraźniejsze działanie nie przekreśliło Twojej przyszłości, a sprawiało, że ona będzie stawała się lepsza.
Trzymaj się tam ciepło, Kleopatro.
Ładny bilans
OdpowiedzUsuńBardzo
Co do problemów nie przejmuj się tak bardzo napewno się wszystko dobrze ułoży
wIEM, ŻE to głupio brzmi
Ale musi być w końcu dobrze jeśli wcześniej było żle
Zapraszam na mojego bloga na http://trudnadrogadoperfekcji.blogspot.com/
hejka, słyszałam, że motylki rozpoznają się po czerwonych bransoletkach i zastanawiam się nad zakupem. Znalazłam coś takiego
OdpowiedzUsuńhttp://srebrnaagrafka.pl/sklep/niteczkoweczarymary/produkt/czerwona-bransoletka-na-szczescie
co myślicie?
Mimo wszystkich przeciwności - musisz pozostać silna! Na pewno wszystko się ułoży. Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki!
OdpowiedzUsuńjejku, jak dobrze wiedzieć, że się tutaj pojawiasz. mam nadzieję, że wciąż jesteś dzielna, nieważne z iloma kilogramami na wadze
OdpowiedzUsuń/ulotność
Nawet nie masz pojęcia, jak pragnę już w pełni tutaj wrócić. Po prostu obiecałam sobie, że nie napiszę przed końcem matur, bo ten świat za mocno wciąga. Czekam na wtorkowe popołudnie <3
UsuńW takim razie czekam z utęsknieniem!!:)
Usuń